W kilku słowach...

Tym razem o polskim kinie. A dokładniej o czterech filmach Jana Jakuba Kolskiego. Tak, rodzime produkcje też oglądam.


Jest rok 1946. Mateusz po wielu latach wraca w rodzinne strony. W czasie wojny był więźniem obozu koncentracyjnego i teraz chce zaznać spokoju. Na miejscu okazuje się, że mieszkańcy wsi nie są zadowoleni z jego powrotu. Zabrali jego dobytek, by nic się nie zmarnowało (w ich mniemaniu), a teraz muszą go oddać i nie bardzo im się to podoba. Będą robić wszystko, by uprzykrzyć mu życie.
Akcja toczy się wolno, ukazując nierówny konflikt na linii Mateusz - mieszkańcy wsi. Jest też sprawa podziału dworskiej ziemi, sprawa zniknięcia syna Mateusza i sprawa dziedziczki dworu, która z jakiegoś powodu straciła zmysły. Między tym wszystkim krąży Pasiasia, niemy świadek wydarzeń. O ile powoli prawie wszystko się ze sobą łączy, to końcowy/tytułowy pogrzeb kartofla zbił mnie stropu. Próbowałam to jakoś zinterpretować, ale mi się nie udało. Jeszcze nie.



Ksiądz Jakub obejmuje na wsi swoją pierwszą parafię. Nowi wierni to ciężki orzech do zgryzienia, ale nowy pleban ma wsparcie u księdza z sąsiedniej wsi, którego zachowanie dalekie jest od tego wyniesionego z seminarium. W tym samym czasie we wsi zaczynają się dziać cuda: obrazy same się naprawiają, wody w studniach przybywa, pojawia się magiczne źródełko leczące rany, a jedna z kobiet zostaje naznaczona stygmatami.
 Tu wszystko jest na opak: ksiądz klnie i nawet tłucze złych wiernych, kobieta lekkich obyczajów zostaje naznaczona przez Boga, a ta porządna albo jest maltretowana albo popełnia samobójstwo. Gdzieś tam pojawia się martwy koń biały koń, który ożywa, konfesjonałem jest drzewo przy polnej drodze, pomnik jego ze świętych wskazuje na wychodek, a w lesie jest pełno pogańskich kukieł. Doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia, o co chodziło w tym filmie. Zgubiłam się w natłoku religijnej symboliki.


Pornografia (2003)

Polska w czasach II wojny światowej. Pisarz Witold i jego przyjaciel Fryderyk odwiedzają majątek Hipolita na wsi. Dworek co jakiś czas nachodzą esesmani, a w pobliskich lasach ukrywa się oddział partyzantów. Witold z nudów postanawia wyswatać córkę gospodarzy z młodym pomocnikiem na farmie, pomimo że dziewczyna jest zaręczona z dużo od siebie starszym mężczyzną. Fryderyk jest zaintrygowany pomysłem i  zaczyna się tajemnicza gra, która doprowadza do tragedii...
Nie czytałam książki Gombrowicza, więc nie wiem co dokładnie reżyser przeniósł do fabuły. Wiem jedno, pod względem technicznym film jest świetnie zrobiony. Zdjęcia, scenografia i muzyka robią ogromne wrażenie. Reżyser nie śpieszy się w opowiadaniu historii, pozwalając na dokładne przyjrzenie się bohaterem. Trochę się to dłuży i kiedy widz zastanawia się ile jeszcze czasu zostało, to nagle mamy koniec. Tak po prostu. Jedną z zalet tego filmu jest to, że nic nie jest powiedziane wprost, wiele spraw pozostaje w domyśle widzów. No i końcówka. Przyznam, że mnie zaskoczyła.


Wenecja (2010)

Film o podróży, która się nie odbyła. Rodzina Marka od pokoleń jeździ na wakacje do Wenecji. Chłopiec ma nadzieję, że i w nadchodzące wakacje tam pojedzie. Jako ostatni z rodziny. Zna przecież na pamięć nazwy ulic i placów Wenecji. Niestety wybucha wojna i Marek musi jechać do Zaleszczyk nad Sanem, gdzie mieszka jego ciotka Weronika. Jest zły z tego powodu, rozgoryczony i ciągle powtarza "nie chcę tu być". Ale dzięki swojej wyobraźni i za pomocą rodziny buduje swoją własną Wenecję w zalanej wodą piwnicy dworku.
Wenecja mnie zauroczyła. Nie tylko pod względem wizualnym, ale dzięki dobremu scenariuszowi. Jest tu także galeria barwnych postaci (ciotka Klaudyna - jak miło usłyszeć w filmie własne imię ;)), które chcąc odciąć się od zła wojny, wymyślają swój własny świat w domowej piwnicy. Wojna jednak i tak o sobie przypomni, i za zlekceważenie zbierze swoje żniwo. Co po tym pozostanie? Wspomnienia z domowej Wenecji.


To, co dotyczy wszystkich obejrzanych przeze mnie filmów Kolskiego, to świetne aktorstwo. Na tych czterech filmach widać z kim najchętniej pracuje reżyser. Prócz żony są to jedni z najlepszych polskich aktorów: m.in Mariusz Saniternik, Franciszek Pieczka, Adam Ferency, Krzysztof Majchrzak czy Magdalena Cielecka. Przyznam, że Grażynę Błęcką-Kolską kojarzyłam głównie z roli w Kogel-Mogel. Teraz jej głosu i ról raczej nie zapomnę.
Dalej zamierzam zagłębiać się w filmografię J.J. Kolskiego. Następnym filmem będzie zapewne Jasminum.

Komentarze

  1. Kolski jest dosyć specyficznym reżyserem. Mają w sobie jakąś taką magię, która mimo iż filmy są trochę dziwne, każe czuć do nich sympatię. Ja widziałam co prawda tylko trzy: Pornografię, Afonię i pszczoły I Jasminium, ale dają mi już one chyba pełny obraz filmografii tego reżysera. Jasminium podobało mi się najbardziej, jest najbardziej optymistyczne, pozytywne. Chciałabym zobaczyć jeszcze Historię kina w Popielawach i Wenecję. A czemu Twój wybór padł na tego akurat reżysera?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się przekonałam o jego specyficznym stylu. Jednak te nowsze filmy bardziej mi się podobają niż te z początków jego kariery.
      Dlaczego akurat Kolski? Bo dostałam te filmy na płytach od wielbiciela polskiego kina z informacją, że powinnam je zobaczyć.

      Usuń
  2. Ja niestety nie oglądam polskiego kina- być może to schiza z powodu komedii romantycznych, które produkowano kiedyś na potęgę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam też taką schizę :) Ale ciągle słyszę, że "cudze chwalicie swego nie znacie", więc postanowiłam coś tam nadrobić. Wolę jednak stare polskie kino.

      Usuń
  3. widziałam kilka jego filmów, niestety za każdym razem obijam się z nimi o ścianę niezrozumienia, jedynie Afonia i Pszczoły wydawała się w miarę przystępna

    co do Pogrzebu Kartofla, to chyba najdziwniejszy film jaki widziałam, zupełnie nie wiem co w nim chodziło ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty