Kulturalne zaszufladkowanie



Sytuacja sprzed kilku dni.
Jadąc do pracy czytam Krew elfów Andrzeja Sapkowskiego. Odrywam się na chwilę od lektury, bo czuję, że ktoś mi się przygląda. Stojący na przeciwko chłopak co chwila patrzy na mnie, potem na okładkę książki, to na mnie, na okładkę, na mnie, znów na okładkę i jeszcze raz na mnie. I tak przez kilka dobrych minut. Na jego twarzy widać było szczere zdziwienie. Zastanawiam się czy był pozytywnie zaskoczony moim wyborem lektury, czy może nie jakoś mu ten widok nie pasował. W końcu nie raz spotkałam się z podobnymi reakcjami.

Im dłużej poruszam się po kulturalnych ścieżkach, tym więcej dostrzegam zaszufladkowania. I mimo że wszyscy podróżni na kulturalnych drogach, deklarują tolerancję książkowo - filmową, a za plecami, na swoich blogach, czy między wierszami w recenzji, skomentują: "nie jest to dobra pozycja filmowa/książkowa dla tych, co lubią to, to czy tamto".

Przywykłam do tego, że moje kulturalne wybory zawsze są dziwne komentowane przez osoby, które spotykam. Dziewczyna lubią fantasy oraz pisząca o Tolkienie i Władcy pierścieni? A prace naukowe o fantasy? Kto na to zezwolił? Przecież o tym nie da się pisać, a tym bardziej nie da się tego czytać. To tylko wierzchołek góry lodowej :)

Dowiedziałam się ostatnio, że miłośnicy fantasy nie potrafią (ewentualnie nie lubią) czytać i oglądać innych gatunków. A ci kochający zagadki kryminalne niekoniecznie zainteresują się czymś z gatunku obyczajowego.... itp. Bo wierność gatunkowa musi być! Nie twierdzę, że nie ma takich osób, ale wrzucanie wszystkich do jednego worka, to duża przesada :) Z tej okazji zrobiliśmy z kumplem wspólne rozeznanie. Każdy porównał preferencje kulturalne u swoich znajomych i u ludzi, których teksty czytamy w internecie. I wyszło nam, że ci co lubią fantasy są bardziej wszechstronni - nie ograniczają się tylko do jednego gatunku. Mój kolega, darzy Wiedźmina i Grę o tron miłością bezwarunkową, ale ostatnio zaczytuje się w Shantaram i w Małym życiu.  Ja na przykład uwielbiam Ptaki ciernistych krzewów i wkrótce zabieram się za czytanie Przeminęło z wiatrem. Jakby tak się przyjrzeć, to większość moim ostatnich książkowych zakupów nie ma nic wspólnego z fantasy.



Jednak to, co mnie najbardziej zirytowało, to książka K.K. Piotrowskiej Krótka książka o miłości. Zastanawiam się dla kogo pani Karolina pisała tę książkę. Biorąc pod uwagę wszystkie zmieszczone w niej epitety, to raczej nie do zwykłego czytelnika, fana kina czy kulturalnego pasjonaty. Nie pisała jej nawet dla raczkujących w tym temacie. Pisała chyba dla pseudo celebrytek, które ocenia w swoim programie lub spotyka w telewizji. Pisała do osób, które widzą kilka filmów rocznie lub czytają trzy książki na dwa lata. Na pewno nie jest to książka dla tych, co codziennie kroczą ścieżkami kulturalnymi.

Nie jest przyjemnie czytać w książce, że skoro nie widziało się jakiegoś filmu, to jest się analfabetą. Albo skoro lubi się długie, kolorowe paznokcie i makijaż, to nie ma sensu oglądać danej produkcji, bo na pewno ciężko będzie ją zrozumieć. Wielu filmów nie powinni też oglądać fani fantasy i sci-fi - bo nie zrozumieją... 

Nie bardzo rozumiem, dlaczego pisząc książkę o swoich ulubionych filmach, przy okazji obraża i szufladkuje swoich obiorców. Jaki to ma sens? Przecież jest obecna na portalach społecznościowych, więc wie kto jest jej odbiorcą.  

Mój gust filmowy z całkiem inny, a według opinii pani Karoliny wielu z tych filmów nie rozumiem, nie są dla mnie, bo lubię fantasy oraz filmy o superbohaterach. A ja jak na złość wiele z wymienionych przez nią produkcji widziałam (a jak nie widziałam to nadrobiłam) i, o zgrozo!, doceniłam. 

Jestem analfabetą, bo nie obejrzałam Ojca chrzestnego. I nie zostanie mi to wybaczone, poki tego nie nadrobię. Idąc tym tropem, powinnam nazwać analfabetą każdego, kto nie przeczytał tyle polskiej literatury, co ja na studiach. Bo to wypada znać! A literatura polska to nie tylko szkole listy lektur.

Wyzłościłam się. Już mi lepiej ;)

Komentarze

  1. W sumie to prawda. Ja lubię czytać kryminały i horrory a też z pozoru nie wyglądam na taką osobę. Wiele ludzi myśli że jestem bardziej romantyczką, ale to nie moja bajka ;D Większy rozstrzał mam jeśli chodzi o muzykę, w zależności od humoru to słucham techno, rocka, metalu, popu, muzyki klasycznej a i przy starszych kawałkach disco polo tupnę obcasem ;) Filmy rzadko oglądam bo jakoś trudno mi natrafić na taki, który wzbudzał we mnie jakieś emocje. Nie lubię też oglądać filmów dla tego że każdy oglądał i wypada je znać.Tak więc pewnie według mądrej pani Karoliny jestem analfabetką do kwadratu :P

    Pozdrawiam cieplutko :). Amaelamin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło wiedzieć, że nie jestem sama :)
      Mnie ostatnio kumpel zapytał: "dlaczego czytasz Jane Austen, skoro twoim ulubionym gatunkiem jest fantasy?" Tylko pokręciłam głową, bo nie było sensu tłumaczyć :)

      Z muzyką mam tak samo - nie potrafię określić, co jest moim najulubieńszym gatunkiem. Mój folder z muzyką to jeden wielki miszmasz.

      Pozdrawiam, także cieplutko ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty