Nieogarnięte recenzje


Cóż, człowiek pisze tak, jak może, Obywatelu Redaktorze.

Konstanty Ildefons Gałczyński, List z fiołkiem, 1946




Nie przepadam za klasycznymi schematami pisarskimi. Jak nie mam weny lub pomysłu, to potrafią mocno dać mi w kość. Najgorzej było w szkole i na studiach - narzucone tematy i koncepcje zwykle źle wpływały na jakość tekstów, które oddawałam do sprawdzenia.

Na szczęście dziś nic mnie nie ogranicza. Piszę tak, by przekazać moje myśli. Staram się, by tekst był przejrzysty wizualnie i zrozumiały dla czytającego. Zdarza mi się zaszaleć i stworzyć coś bardziej w klasycznej formie, ale wymaga to ode mnie większego wysiłku.

Nawet w pracy łamię zasady pisarskie. Nie lubię sztywnej oficjalności, więc wymyśłiłam sobie własne schematy pisania, by mój odbiorca nie czuł się nieswojo. Póki, co to się sprawdza :)

A jak jest z recenzjami? Zwykle są nieogarnięte - krótkie, zwięzłe (lub nie) i na temat. Ale często zdarza mi się, że mam problem z ich napisaniem. Nie mam pojęcia jak przelać wszystkie myśli w sensowne kilka zdań. A jak się rozpiszę, to wyjdzie mi jeden wielki bełkot. Staram się układać to wszystko w głowie, ale po napisaniu nie wygląda to tak dobrze, jak w myślach. Więc próbuję od innej strony - dyskusja. Wtedy mam dobre argumenty, ale zaczynam się zastanawiać... czy są one moje, po tak długich rozważaniach? Czy tylko ktoś mi wyjaśnił swoje zdanie i idealnie pasuje do tego, co chciałam napisać? A może to zlepek wspólnych wniosków? Zaczynam się motać i ostatecznie odpuszczam.

A miało być tak łatwo :)

Kiedyś miałam taki zwyczaj, że oglądając film kładłam obok otwarty notatnik. I zapisywałam w nim wszystkie luźne myśli, jakie przychodziły mi do głowy w czasie seansu. Oczywiście nie dotyczy to oglądania filmów w kinie :) Chyba muszę do tego wrócić, bo jak sięgam pamięcią, to wtedy znacznie sprawniej mi się pisało. Miałam swój własny materiał do obróbki.
Muszę się przyznać, że dziś łapię się na tym, że dość dobrze pamiętam akcję, ale gdzieś mi się ulatniają moje wrażenia na jej temat.

Całkiem inaczej wygląda sprawa z książkami. Nie zrobię żadnych notatek podczas czytania, bo by mnie to wkurzało. Poza tym mam dość dobrą pamięć i fabuła na długo zostaje mi w głowie. Ale książki wymagają więcej uwagi i większej ilości słów. Więc w pisaniu o książkach szukam inspiracji - czyli przeglądam inne recenzje, by nie powielać tych samych wniosków i ocen. I tak się naczytam, że czasem dociera do mnie, że nie wiem co napisać :P Tutaj jeszcze bardziej się gmatwam przy pisaniu. Jeszcze nie wymyśłiłam dobrego sposobu, ale intensywnie nad nim pracuję :)


Przelewanie myśli nie zawsze jest łatwie. Ale podobno liczy się efekt końcowy. Mam nadzieję, że mój efekt do tragicznych nie należy ;)


Aktualizacja P.S. Zmieniłam na próbę dodawanie komentarzy na Disqus, ale musiałam go usunąć, bo pojawiał się jakiś błąd - czasem bywam nieogarnięta w komputerowych sprawach :)
whitequeen1408 prośba o dodanie komentarza raz jeszcze ;)

Komentarze

  1. Heh.Wcześniej pisałam że lubię Twój styl i czytanie Twoich postów sprawia mi dużą przyjemność :) a zachęcona Twoimi recenzjami kupiłam "Cień Wiatru" (jeszcze nie przeczytałam) i "Dziewczynę z Pociągu" (w trakcie czytania). Tak więc życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że napisałaś komentarz raz jeszcze :) I wielkie dzięki za miłe słowa - to zawsze dla mnie duża motywacja i mnóstwo radochy ;) Koniecznie podziel się wrażeniami po lekturze "Dziewczyny z pociągu" i "Cieniu wiatru" - jestem bardzo ciekawa Twoich opinii :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Zawszę jak reklamują jakąś książkę jako światowy bestseller to podchodzę do tego bardzo sceptycznie dla tego zanim kupiłam "Dziewczynę z pociągu" poczekałam na obniżkę czy jakąś promocję i udało mi się ją kupić w pakiecie z "Barwą ciszy" po okazyjnej cenie :)Jestem świeżo po lekturze "Dziewczyny z pociągu" i muszę przyznać że fabuła nie wciągnęła mnie tak aż tak bardzo, chociaż książka w sama w sobie nie jest zła. Nie było tam nic co by mnie zaintrygowało czy zszokowało. Jest to dla mnie książka na raz ale może kiedyś do niej wrócę.
      P.S. nie wiem czy lubisz czytać książki o zjawiskach paranormalnych ale polecam ci " Głowę pełną duchów" Paula Tremblay. Nie jest to typowy horror raczej thriller i dramat rodzinny ale myślę że jest warta przeczytania.

      Usuń
    3. Lektura "Dziewczyny z pociągu" wywołuje bardzo skrajne emocje :) Więszość moich znajomych ma odczucia bardzo podobne do Twoich. Ja jestem chyba wyjątkiem ;P Mnie się książka podobała, ale do niej szybko nie wrócę - jest większe prawdopodobieństwo, że zobaczę jeszcze raz ekranizację. Reklamy książek mogą bardzo mocno zmylić - już się kilka razy sparzyłam na tych sloganach. Z resztą, wychodzę z założenia, że nie warto biegać za nowościami książkowymi.
      "Głowa pełna duchów" - zwykle nie sięgam po taką literaturę, ale opis wydaje się ciekawy. Generalnie mam stracha jeśli chodzi o klimat horroru, ale może spróbuję go przełamać :)

      Usuń
  2. Ja tylko dodam, że czasami trafiają się takie rzeczy, o których aż chce się pisać i samo to przychodzi (de facto mi coraz rzadziej). Chociaż zdarza mi się pisać o czymś po m-cach, rzadko piszę od razu. A czytając recenzję innych zwykle dostaje kompleksów, że ja mam totalną pustkę w głowie i ogólnie nie ma nic ciekawego do powiedzenia, ale na szczęście zwykle zmienia się to z czasem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że czasem pojawi się coś na ścieżce kulturalnej, o czym wręcz musimy napisać :) Gdy mnie coś takiego dopada, to zwykle piszę wtedy do szuflady. Mam też czasem kompleksy jak czytam recenzje innych - ale staram się tego nie zatrzymywać w myślach ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty