Filmowe zainteresowanie


W sztuce filmowej nie chodzi wyłącznie o opowiadanie historii, ale także o sposób, w jaki ta historia staje się doświadczeniem wizualnym i dźwiękowym. Trzeba mieć świadomość materii. Film ma swoje ograniczenia, dlatego ważne są proporcje: ruchome obrazy muszą złożyć się w całość w określonym czasie. Efekt zaś powinien być jak najbardziej osobisty i tak prawdziwy, jak tylko to możliwe.

Ira Sachs



Jakiś czas temu trafiłam na tekst Zwierza Popkultularnego dotyczący szumu, jaki powstał po premierze filmu Botoks. Wpis nie jest o samym filmie, ale o czynnikach, które doprowadziły do jego popularności. Z dziesięciu trafnych punktów, moją uwagę przykuł ostatni. Pozwólcie, że go zacytuję:

Na koniec punkt dziesiąty, Chcecie wiedzieć skąd się bierze popularność Vegi? Z naszych wieloletnich zaniedbań. Z tego, że Polacy są obecnie bardzo marnymi widzami. Bez względu na wiek, płeć czy pochodzenie społeczne. Jeśli przez tyle lat ma się gdzieś jakąkolwiek edukację filmową to czego w sumie się spodziewać? Kino w Polsce to kwestia bardzo prywatna istniejąca poza granicami wykształcenia i edukacji. Ludzie mają dyplomy ale kiedy zaczynamy rozmawiać o kinie niewiele wiedzą. Niewiele ich interesuje. Jak pokazują wspomniane wcześniej informacje – pójdą do kina z dzieckiem, póki jest małe. Ale po tym okresie chodzenia na kreskówki chodzenie do kina się urywa. Z wielu powodów – także ekonomicznych, kino jest w Polsce drogie, widzowie w mniejszych miejscowościach mają małą szansę na obejrzenie czegoś poza największym hitem sezonu (np. Botoksem). Tam gdzie nie ma kanonu, gdzie nie ma nacisku społecznego, gdzie każdy sobie sterem żeglarzem okrętem, najłatwiej uderzyć w niskie tony. Największej grupie ludzi najłatwiej sprzedać to co żeruje na najniższych instynktach. Tym co broni przed takimi produkcjami jest kultura filmowa danego kraju. Ale u nas – mimo wielkich tradycji, kultura leży i kwiczy. Na nasze własne życzenie. 

To jest zapewne temat na wielogodzinną dyskusję, co z resztą pokazały komentarze pod wpisem Zwierza. Mnie jednak w tej wypowiedzi trochę razi stwierdzenie, że ludzie mają gdzieś edukację filmową, a osoby wykształcone kompletnie nic nie wiedzą o kinie. Z mojego doświadczenia i codziennych obserwacji wynika, że kino mieści się głównie w strefie indywidualnych zainteresowań (tak jak teatr, opera czy muzyka) - filmowe podstawy są gdzieś sygnalizowane przez edukację, o resztę trzeba jednak zadbać samemu. I tutaj hobby biegnie dwutorowo - albo traktuje się to poważnie i poszerza wiedzę w przeróżnych aspektach, albo tylko ogląda się filmy dla rozrywki, by pogadać ze znajomymi. Najczęściej drugi aspekt przeważa.

I niestety, nie da się zmienić przekonania, że kino to głównie rozrywka, która przyciąga promocjami, dużą, wygodną i klimatyzowaną salą oraz gadżetami. A im lepsza reklama, tym więcej osób do niej lgnie.

Zainteresowania to sprawa przeważnie prywatna i jeśli ktoś nie przejawia chęci sięgnięcia po więcej informacji, to żadna teoria nie zmieni jego postawy. Nic na siłę. Nie raz się spotkałam ze stwierdzeniem, że oglądanie filmów nie może być poważnym hobby, to jest raczej chwilowa przyjemność.



Ja zainteresowanie kinem wyniosłam z domu - filmy są moim życiu obecne odkąd pamiętam. Ale kiedy moja fascynacja zaczęła się rozrastać poza zwykle obejrzenie czegoś w telewizji czy w kinie, to nie miałam żadnych dostępnych źródeł wiedzy na wyciągnięcie ręki, takich jakie są dzisiaj. Dorastałam w środowisku, gdzie taka pasja nie była rozumiana. Moi znajomi nie interesowali się filmami, w mieście nie było żadnych dodatkowych zajęć z tego tematu, a w bibliotekach dobrych książek. Miałam tylko jedną kumpelę, która podzielała moją pasję i to z nią obejrzałam bardzo dużą część filmów. Do kina chodziłam sporadycznie, bo na prowincji mało kiedy grali różnorodny repertuar (to dziś się to nie zmieniło) i nie puszczali filmu w tygodniu, gdy na sali nie było conajmniej 5 osób.

Te przeszkody jakoś mnie nie zniechęciły. Nie mam za sobą profesjonalnej edukacji filmowej. Wszystko, co wiem o kinie wynika z dużej mierze z ilości obejrzanych filmów, na wieloletnim wyszukiwaniu informacji oraz na rozmowach z ludźmi, którzy też uważają, że historia na ekranie to coś więcej. To była moja nauka. Ale z drugiej strony nie dążyłam do bardzo kompetentnej wiedzy, którą mogłabym się czasem pochwalić.

Nie potrzeba filmowej wiedzy, by trafienie wybierać kinowe seanse, nie potrzeba profesjonalizmu by wygłaszać swoje opinie. Trzeba jednak mieć tę iskierkę fascynacji kinem, by nie nazwać go tylko rozrywką. Mam jednak wrażenie, że takich iskierek jest coraz mniej, bo pasje wymagają wysiłku. Dziwi mnie fakt, że w dzisiejszych czasach, mając taki dostęp do źródeł, ludzie z nich nie korzystają. Jest tyle wiedzy w mediach, której nie było za moich nastoletnich czasów. Nie ma się czemu dziwić, że kino jest uważane za rozrywkę bez wartości.


Zwierz ma rację jeszcze w jednym - generalnie kultura jest droga, w mniejszych miastach wybór kinowy jest dość ograniczony, a nasze rodzime polskie produkcje nie należą do najlepszych. A jeśli są zdarza się dobre polskie kino, to już nie jest za bardzo dostępne i reklamowane.

Z drugiej strony: idziesz do kina na film - a tam cała sala, pełna ludzi chrupiących popcorn i żłopiących colę za taką cenę, za którą można spokojnie ugotować obiad na dwa dni lub kupić kolejny bilet do kina.

Cóż,  to temat na niekończące się dyskusje :)

Komentarze

  1. Naczytałam i nasłuchałam się wiele negatywnych opinii o "Botoksie", nie oceniam filmów jeśli ich nie zobaczę ale te komentarze sprawiły że raczej nie będę oglądać tego filmu.
    Co do naszej polskiej kinematografii to uważam że od wielu lat jest na bardzo niskim poziomie. Scenariusze są chyba wzorowane na takich programach jak "Dlaczego ja" czy innych paradokumentach, a jak słyszę "najlepsza polska komedia" to już wiem, że to będzie nic innego jak żenujący, nieśmieszny film, który pozostawia po sobie niesmak :( Z drugiej strony czy to rzeczywiście wina widzów za obecny stan rodzimego kina? Myślę raczej,że to wina serwowanej nam przez media bylejakości, która jest nie tylko w kinach, ale też w muzyce czy programach tzw. rozrywkowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie zamierzam oglądać "Botoksu". Głównie dlatego, że kino Vegi mało mnie przekonuje. Widziałam jeden jego film i bardzo mnie raziły dziury fabularne - Vega nie potrafi pisać dobrych scenariuszy.
      A polskie kino? Mi się wydaje, że polska kinematografia była najlepsza do lat 90. Potem już zaczęło się psuć. Współczesne dobre produkcje można policzyć na palcach jednej ręki. Masz rację, media karmią widzów bylejakością, idą na łatwiznę i reklamują to, co jest przeciętne. A o telewizji wolę nie wspominać - nie ma co oglądać, bo są same podobne do siebie programy . I cieszę, że nie mam telewizora :)

      Usuń
  2. Wspomnę jeszcze że ostatnio zafascynowałam się kinem przedwojennym, a głównie filmami z Eugeniuszem Bodo :) Pomimo prostego scenariusza i drobnych niedociągnięć te filmy są o niebo lepsze niż współczesne.Zawsze je oglądam z wielką przyjemnością :D Kupiła sobie nawet książkę Iwony Kienzler "Bodo i jego burzliwe romanse" tytuł mocno naciągany ale byłam pod wrażeniem biografii Poli Negri, Zuli Pogorzelskiej czy wcześniej mi nie znanej Elny Gistedted. Jest też opisane jak wtedy kręciło się filmy co też bardzo mnie zainteresowało choć wcześniej nie zgłębiałam tego tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare kino ma coś w sobie :) Moja mama jest wierną fanką filmów z okresu przedwojennego, więc czasem zdradzi jakieś ciekawe informacje.

      Usuń
  3. Ja też jestem wielkim kinomaniakiem :) Codziennie musze przynajmniej jeden flm obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. 48 years old VP Quality Control Douglas Marquis, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like "Sea Hawk, The" and Hunting. Took a trip to Fernando de Noronha and Atol das Rocas Reserves and drives a Expedition. ma dobry punkt

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty