"Prześle mi Pani bibliografię?"

źródło
To pytanie znajduję w każdym mailu, które dostaję od studentów piszących prace magisterskie o Tolkienie. I za każdym razem coraz bardziej mnie to irytuje... Lubię pomagać, więc jak ktoś zwraca się do mnie z prośbą o wskazanie kierunku szukania, chętnie mu ten kierunek wskazuję. Niestety, ostatnio takie zapytania się nie zdarzają. Są za to bezczelne prośby o podanie całego wykazu książek.

Kiedy zaczynałam pisać swoją pracę miałam tylko temat, pomysł na jeden rozdział i żadnej książki do bibliografii. Szukałam od zera, przeglądając każdą książkę o Tolkienie, jaka mi wpadła w ręce. Miałam do dyspozycji katalogi trzech bibliotek i internet. To była żmudna praca, ale znalazłam to, czego potrzebowałam. Liczba publikacji na temat Tolkiena jest ogromna i obecnie jest ich jeszcze więcej, niż wtedy gdy ja pisałam magisterkę. Więc z czym mają problem owi studenci? Z lenistwem?


Najciekawsze jest to, że:

1. Nikt mnie nie zapytał o temat mojej magisterki.
Nie raz wspomniałam na blogu, że pisałam o adaptacji książki na film, a to się wiąże z określonymi tematycznie książkami. Natomiast z maili dowiedziałam się, że moja praca dotyczyła ogólnie twórczości Tolkiena, a pytający też piszą pracę związaną z jego twórczością. Gdzie tu sens pytania o bibliografię?

2. Nikt mi nie podał swojego tematu magisterki.
Moja bibliografia raczej nie będzie pasowała do każdej pracy o Tolkienie. To jest sprawa tak oczywista, jak to, że rano wstaje słońce. Jeśli ktoś mnie prosi o pomoc, to powinien mi napisać, co z twórczości Tolkiena bierze na warsztat i czy mogę mu coś wtedy podpowiedzieć.

3. Pytający chcą pisać o Tolkienie, ale nie wiedzą jak się do tego zabrać lub co wybrać.
Moja bibliografia i plan pracy (jedna osoba mnie o niego zapytała) mają w tym pomóc. Serio, mam w to uwierzyć? Moja magisterka nie był ogólna tematycznie, więc nie nada się na inspirację. Z drugiej strony bibliografia mogłaby być gotowcem do pracy. A na to nie pozwolę.

Na koniec prośba: Drodzy Studenci, nie proście mnie o przesłanie bibliografii, bo to nie jest żadne rozwiązanie. Jesteście na uczelni, gdzie macie i swoich promotorów i dostęp do bibliotek - tam szukajcie inspiracji tematycznych i odpowiednich lektur. Szukanie jest nieodłącznym elementem pisania pracy magisterskiej i trzeba poświęcić na to czas.

Chętnie pomogę w jakieś pojedynczej kwestii, ale potrzebuję znać szczegóły :)
Tyle.

Komentarze

  1. O, a ja bym chętnie Twoją pracę w ogóle poczytała (sama pisałam z kryzysu strefy euro i naszukałam się interesujących artykułów; zależało mi na ciekawym przedstawieniu sytuacji, a nie książkach pisanych niezrozumiałym dla mnie językiem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja praca była związana ze szkołą, ponieważ trafiłam do zakładu metodyki. Badanie Tolkiena pod takim względem to było nie lada wyzwanie :) W czytaniu byłaby nudna :P Ostatnio jak ją przeglądałam to doszłam do wniosku, że kilka rzeczy mogłam napisać lepiej :)
      Strefa euro? Więc jesteś umysłem ścisłym? :)

      Usuń
    2. Pewnie masz rację :D
      Niee, jestem humanem, ale wybrałam temat z systemu finansowego bo interesowała mnie ta problematyka.

      Usuń
  2. Właśnie, wydaje się, że bibliografia to stosunkowa prosta część pracy, może najprostsza. A co dopiero stworzenie na jej podstawie własnej "twórczości"; drżyjcie studenci. W ogóle wspomaganie się czyjąś bibliografią to według mnie nietrafiony pomysł i mówiąc szczerze nie bardzo to nawet rozumiem. Może dlatego, że książki stanowią dla mnie inspirację i niewyczerpane źródło wiedzy. Chyba zbyt wielu, traktuje je po prostu jako karę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zdziwiły takie prośby. Obecnych studentów chyba przeraża fakt, że muszę siedzieć w bibliotece, przeglądać stosy książki i wybrać jakieś do pracy, W dobie e-booków i audiobooków to pewnie nie do pomyślenia :) Teraz czekam na prośby o udostępnienie rozdziałów - bo to będzie wyższa szkoła jazdy...

      Usuń
  3. Niestety teraz większość ludzi prezentuje postawę roszczeniową, nie chce im się samemu czegoś poszukać, uważają to za stratę czasu. Najlepiej, żeby wszystko dostali gotowe i podane na tacy...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rozbawił mnie Twój wpis :) Z jednej strony dlatego że ja w tym roku piszę magisterkę i cieszę się że moja praca polega na napisaniu programów analizujących dane i nie muszę się przynajmniej chwilowo skupiać na szukaniu książek (i tak pewnie będzie ich bardzo mało w bibliografii, bo większą część będą stanowiły artykuły, ale tym będę się martwić jak programy będą działać ;) ), a z drugiej strony spotkałam się z przypadkami studentów (znajomych...) jakich opisałaś. Co jest w tym wszystkim smutne, to że te osoby naprawdę nie widzą w tym nic złego i uważają to za normalne postępowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Programy analizujące dane - intrygujące :) Choć dla takiego humanisty jak ja, pewnie bardzo skomplikowane ;P
      Dziś mnie nic nie zdziwi jeśli chodzi o pisanie prac. Mojemu kuzynowi pracę magisterską napisała babcia, która była polonistką. On jej tylko dostarczał książki...
      Już za moich studiów gadali o egzaminie z pytaniami zamiast pisania pracy. Kto wie czy tego kiedyś nie wprowadzą :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty