W kilku słowach...


Obejrzałam ten film zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami. Lubię historie z zaburzoną chronologią, które wymagają od widza skupienia. Jednak ta mnie nie przekonała. Głównie się wynudziłam, bo w połowie domyśliłam się zakończenia.
Pomysł na fabułę jest dość ciekawy. Pozbywanie się wspomnień o wybranej osobie, tworzenie mapy myśli, którą powoli się kasuje, zaczynając od ostatnich/najświeższych wydarzeń. Jednak realizacja tego trochę mnie zawiodła. Najpierw jest 17- minutowy, lekko nudnawy wstęp (nim pojawią się napisy) to tak naprawdę część końcówki filmu. Potem historia wraca do początku: jest wizyta u dr Howarda i podjecie decyzji o zabiegu usuwaniu wspomnień.
Większa część filmu to próba ocalenia obrazu ukochanej przez głównego bohatera - przeskakiwanie z jednego wspomnienia do drugiego. Dość szybko się połapałam jak wyglądał związek Joela i Clementine, wiec czekałam tylko na rozwiązanie fabuły.
Dałabym sobie spokój w połowie, gdyby nie świetne role głównych aktorów. Kate Winslet i Jim Carrey pokazali mi się od zupełnie innej strony.
Doceniam całość, ale to film nie dla mnie.
Ocena: 6/10


Equilibrium (2002)

Intrygująca wizja jak zapobiegać konfliktom i wojnom. Pomysł jest prosty. Wyłączyć emocje. Bo to one są katalizatorem ludzkich zachowań. Społeczeństwo musi codziennie zażywać (a raczej wstrzykiwać, bo płynne działa szybciej) narkotyki, by władza utrzymała go w ryzach. Co dzięki temu uzyskują? Posłuszny ludzki tłum, żyjący w pustych, betonowych ścianach. Nie ma muzyki, filmów, sztuki. Nic, co wzbudziłoby pracę neuronów. Jest tylko jeden wyraz twarzy i beznamiętnie wypowiadane zdania. Taka jest cena za spokój. Co z tego, skoro dyktatorski rząd (składający się z jednej osoby - Ojca) morduje każdego kto się przeciwstawi.
Fabuła wydaje się prosta. Nagle jeden z najlepszych przedstawicieli tłumienia buntu, nie zażywa dawki "leku". Wiadomo, że od tego momentu będzie walczył o wolność, ale w toku wydarzeń jest jeszcze wiele innych zwrotów akcji, których widz się nie spodziewa.
Ten film to przede wszystkim świetna rola Christiana Bale'a. On jest tu najważniejszy (bo jak wiadomo Seana Beana musieli ukatrupić). Zagrać twarz bez emocji jest sztuką, a Bale świetnie to wyszło. Co innego Taye Diggs jako kleryk Brandt. On raczej nie potrafił zachować kamiennej twarzy, bo często gościł na niej półuśmiech i zaciętość.
A. Zapomniałam o widowiskowych scenach walk, nakręconych od razu za pierwszym podejściem. Nie bardzo mi to przypomniało Matrix, ale ja się nie znam.
Ocena: 8/10



Każdy sequel ma to do siebie, że musi być lepszy, większy, głośniejszy. Często scenarzyści i producenci przesadzają mając do dyspozycji większy budżet. W przypadku Sherlocka Holmesa to aż tak bardzo nie razi. Przynajmniej nie mnie.
Przyznam szczerze, że nieźle się bawiłam oglądając drugą część. Intryga szyta jest grubymi nićmi, cała akcja rozgrywająca się w kilku państwach, pędzi na złamanie karku. Jedynie co mi się wybitnie nie spodobało, to scena ucieczki w lesie. Przemieszanie szybkich sekwencji ze slow motion wyglądało okropnie. Głównie patrzyłam na dziwnie powyginane ciała i głupie wyrazy twarzy.
Jednak mocną stroną filmu są świetne dialogi oraz duet Robert Downey Jr./ Jude Law. Gdyby nie oni, rewelacyjnie w swoich rolach, tego filmu nie dałoby się oglądać. Są jeszcze postaci kobiece: Mary Watson oraz cyganka Simza. Żona Watsona pojawia się rzadko, bo nie jest aż tak ważna dla fabuły, więc Kelly Reilly nie miała bardzo wiele do grania. Co innego Noomi Rapace w roli Simzy. Miała być główną postacią żeńską, a stała się dodatkiem do Holmesa i Watsona.
Całość jednak wypada pozytywnie. Bo przecież o dobrą zabawę tu chodzi.
Ocena: 7/10

Komentarze

  1. Widzę, że "Equilibrium" już zaliczone :) Mi się ten film bardzo spodobał, uważam, że jest genialny, zdumiewający i niesamowicie wciągający. Akcja trzyma w napięciu, a Bale zachwyca swoim wspaniałym talentem aktorskim.
    "Sherlock Holmes: Gra cieni" przypadł mi do gustu, ale myślę, że właściwie dzięki Downey'owi i Law'owi byłabym w stanie przebrnąć przez każdą opowieść o tym błyskotliwym detektywie. Oczywiście, pierwsza odsłona dużo lepsza, wizja jeszcze świeża. W dwójce sporo wydarzeń mnie zaskoczyło i zadziwiło. Uważam jednak, że za dużo tam ponapychali i akcja okazała się trochę za szybka. Niestety Noomi Rapace zagrała bardzo przeciętnie, wątek z nią wydał mi się słaby. Ogólnie film oceniłabym chyba na 8/10.
    Pierwszego tytułu nie widziałam.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama intryga była nieźle napisana, tyle że za dużo wybuchów dodali. Masz rację, że Noomi Rapace wypada przeciętnie, męczyła mnie jej obecność na ekranie.

      Usuń
  2. Ciągle rozmijam się z "Zakochanym bez pamięci". Już tyle razy o tym filmie słyszałam, a jakoś nigdy nie mogłam zabrać się za seans;3 "Equilibrium" no to wiadomo- Sean Fasola i Christian Bale wystarczają za samą zachętę:D Miałam podobnie jeśli chodzi o "Sherlocka"- Noomi Rapace za mocno się nie popisała, ale duet RDJ i Jude Law rekompensują tą sprawę. Nie podobała mi się za to wizja Moriarty'ego- kreacja z BBC o wiele bardziej przypadła mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że Sean Bean nie dotrwał do drugiej połowy filmu :)
      Nie widziałam innych ekranizacji Sherlocka Holmesa. Powinnam to chyba nadrobić.

      Usuń
    2. Sean to spoiler sam w sobie ;p Mi się 1 odcinek serialu nie podobał xD ale naprawdę potem jest tylko lepiej;) No i Benedict Cumberbatch i Martin Freeman (czyli nowy Bilbo;)) są suuper duetem.

      Usuń
    3. Oj tam spoiler ;) Nie napisałam dokładnie kiedy i dlaczego :D
      Słyszałam, ze ten brytyjski serial jest rewelacyjny. Wiem, że Martin Freeman to nowy Bilbo, widziałam go też w kilku filmach :)

      Usuń
  3. Co do "Zakochanego bez pamięci" to się zgadzam, film według mnie przeciętny. Ja zresztą mam problem z filmami z udziałem Kate Winslet. Z pewnością jest ona utalentowaną aktorką, ale trudno mi ją polubić, bo wybiera role w takich filmach, przez które ciężko mi przebrnąć do końca. "Equilibrium" widziałem dawno, ale pamiętam, że podobał mi się bardziej od "Matrixa". Choć lubię kryminały to nie jestem fanem "Sherlocka Holmesa" ani tego książkowego ani filmowego z duetem Downey-Law. Pierwsza część mnie nie wciągnęła i wypadła mi z pamięci już kilka dni po seansie, a drugą to obejrzałem do połowy i dałem sobie spokój. I nawet Noomi Rapace nie była w stanie mnie przykuć do ekranu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że nie tylko ja nie wychwalam "Zakochanego bez pamięci" :) Kate Winslet nawet lubię, ale chyba nie mało filmów z nią widziałam.
      Noomi Rapace zagrała bardzo przeciętnie i nie popisała się w tym filmie.

      Usuń
  4. 1.Zakochanego uwielbiam, kupiłam sobie na dvd i wciskam każdemu kto się napatoczy ;)
    2.E. to dla mnie film przełomowy, ponieważ ostatecznie oczyścił mnie z niechęci do Bale
    3. ten film natomiast mnie nie przekonał, nie byłam go w stanie nawet obejrzeć do końca, dlatego mam wrażenie, że moja amerykańska edukacja sherlockowa została zakończona

    OdpowiedzUsuń
  5. Po tym co napisalas o 'Zakochanym bez pamieci' jestem pewna, ze wiecej nie odwiedze Twojego bloga - osobiscie uwielbiam ten film. I Jim Carrey w tej kreacji aktorskiej jest boski. Taki film dajacy do myslenia. Uwielbiam takie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty